Źródło: materiał na licencji: Newseria.pl
Prezenterka TVP ubolewa nad tym, że kobiety nadal dość często postrzegają siebie nawzajem jako rywalki i zamiast się wspierać, to jedna drugiej wbija szpilkę. Katarzyna Pakosińska zauważa, że damska solidarność wciąż jest rzadkością, a dużo częściej ze względu na niską samoocenę i różne uprzedzenia kobiety rzucają sobie kłody pod nogi. Jednocześnie podkreśla, że miała ogromne szczęście, trafiając do ekipy „Pytania na śniadanie”. W tej redakcji może bowiem rozwijać skrzydła kariery i liczyć na wsparcie ze strony innych kobiet.
Najczęściej powodem do zazdrości wśród kobiet jest atrakcyjny wygląd, lepsza praca, wyższe zarobki czy pozycja społeczna. Zdaniem artystki rywalizacja może mieć negatywne konsekwencje. Kobiety bowiem konkurując ze sobą na różnych płaszczyznach, skupiają swoją uwagę wyłącznie na „przeciwniczce”, zamiast zadbać o siebie i o swój rozwój osobisty. W ten sposób tracą motywację, popadają w kompleksy, przestają się akceptować, a nawet podupadają na zdrowiu. Dlatego też lepiej nastawić się na współpracę, bo to sprzyja efektywności.
– Doświadczenia życiowe pomagają w podejmowaniu rozmaitych decyzji, które na dany moment wydają nam się korzystniejsze. Ja zawsze stawiam na to, żeby współpracować i się wspierać, bo wtedy naprawdę pofruniemy wyżej, niż rywalizując ze sobą. Działając w organizacjach kobiecych, dużo mówimy o naszym siostrzeństwie, ale jeszcze ciężko nam to wprowadzić w życie. Zazdroszczę, że braterstwo między panami jest tak pięknie zorganizowane, a nasze siostrzeństwo jest w powijakach – mówi agencji Newseria Lifestyle Katarzyna Pakosińska.
Porównania do innych i ciągła rywalizacja prowadzą do frustracji. Jej zdaniem warto więc zachować dystans i unikać porównań, które mogą być dla nas niekorzystne. Lepiej skupić się na sobie, bo każda kobieta ma przecież swoje mocne strony, wiedzę i umiejętności, którymi może się podzielić z innymi.
– Wydaje mi się, że prędzej poradzi sobie na czysto pokolenie na przykład mojej córki, takie dwudziestolatki, które są już zupełnie inaczej przez nas matki wychowywane. Bo nam się jeszcze włączają takie lampki: uważaj, zobacz, tu jest ciut zazdrości, dlaczego takie emocje? Więc ja dopiero ze sobą rozmawiam i te wszystkie bomby potrafię rozminować, a na przykład u młodszego pokolenia już tego nie ma, tu już jest pełna współpraca i to mnie bardzo cieszy, a my niestety musimy to jeszcze przepracowywać – mówi.
Jednocześnie kabareciarka nie może się nachwalić atmosfery, jaka panuje teraz w TVP. Jak zapewnia, między pracownikami nie ma żadnej rywalizacji i wszyscy grają do jednej bramki.
– Teraz nasza ekipa „Pytania na śniadanie” jest taka, jak można sobie to wymarzyć, jest taka jasność, szczególnie jeśli chodzi o tę babską, śniadaniową część. Ale myślę, że na tym też to polega, że są tutaj dziewczyny dojrzałe, które już wiedzą, co tak, co nie, co odpuścić, co tak naprawdę jest ważne, i może przez to jest takie cudowne zgranie, tak że jestem przeszczęśliwa, że jestem w tym zespole. Pozdrawiam serdecznie moje wspaniałe koleżanki i Kingę Dobrzyńską, która jest naszą mamą i która nas wszystkie pięknie przyciaśniła – mówi.
Katarzyna Pakosińska nie ukrywa, że bardzo ucieszyła ją możliwość powrotu na Woronicza. Do telewizji publicznej ma bowiem duży sentyment.
– Na samym początku byłam wzruszona, kiedy wędrowałam przez korytarze, które niewiele się zmieniły, i pootwierane gabinety i czasami jakieś papiery fruwające, jakby przeszedł jakiś tajfun. Te nasze spotkania na korytarzach z ludźmi, którzy też wiele lat nie byli w telewizji, porównaliśmy do serialu „Dom” – „ty żyjesz, prawda”. Jakbyśmy wracali z jakiejś wojny, jakieś przytulania, no cudowne – dodaje.