Źródło: materiał na licencji: Newseria.pl
Z badań „Family Power 2” przeprowadzonych przez Grupę IQS wynika, że tylko 38 proc. kobiet i 30 proc. mężczyzn czyta swoim pociechom. Łukasz Dominiak patrząc na te statystyki z perspektywy rodzica, uważa, że trzeba za wszelką cenę próbować zmienić tę sytuację. On sam od początku zaszczepia w swoich dzieciach pasję czytania książek. Zaczęło się od ilustrowanych bajek, teraz przyszedł czas na lektury, które on dobrze zna od dzieciństwa. Influencer zachęca do tego, by odciągać dzieci od smartfonów i konsoli do gier, pokazując im, że książka jest atrakcyjniejszym wyborem, a czytanie ma nieocenioną wartość.
– Jestem dumnym ambasadorem akcji HASHTataTeżCzyta2024 i bardzo się z tego cieszę, bo oprócz tego, że czytam dzieciom codziennie, to teraz mam też okazję do tego, żeby się trochę tym pochwalić – mówi agencji Newseria Lifestyle Łukasz Dominiak. – Wiadomo, że dużo ciekawiej czyta się trochę większym dzieciom, bo te pierwsze książeczki są dość infantylne, ale ja starałem się od samego początku zarażać tym swoje pociechy. Z koncentracją bywało różnie, natomiast teraz mam dzieci w wieku dziewięciu i siedmiu lat, więc jest zdecydowanie łatwiej i już możemy poczytać dużo ciekawych książek.
Influencer podkreśla, że lubi wracać do swoich ulubionych lektur sprzed lat, dzielić się tymi ciekawymi historiami ze swoimi dziećmi i obserwować, jak one je odbierają i interpretują.
– Teraz zaczęły się lektury, do których ja też zawsze chciałem wrócić, na przykład „Dzieci z Bullerbyn” albo „Karolcia”, więc w tym momencie trochę sobie konfrontuję to, jakie miałem wyobrażenie jako dziecko o pewnych książkach i jakie mam wyobrażenie już jako dorosły. I jest to bardzo ciekawa perspektywa – zauważa.
Z obserwacji Łukasza Dominiaka wynika, że rodziców wciąż trzeba namawiać do czytania dzieciom. Szczególnie ojcowie nie są przekonani do tego rytuału, dlatego też Fundacja Powszechnego Czytania i wydawnictwo Tatarak właśnie do nich kierują teraz swoją kampanię.
– Czytanie nie tylko jest czytaniem i zdobywaniem wiedzy, ale też budowaniem poczucia swojej wartości, pewności siebie i znajdowania siebie w tych książkach. Moim zdaniem to jest najbardziej cenne w czytaniu, że mnogość historii, które tam występują, powodują, że też nasza empatia, która jest w dzisiejszych czasach bardzo ważna, kiełkuje i możemy się postawić w różnych rolach. I też pokazać te role dziecku, pytając: a co ty byś zrobiła w takiej sytuacji? I to jest megacenne, bo inteligencja emocjonalna w dzisiejszych czasach jest bardzo istotna, pomaga zarówno dzieciom, jak i ludziom już pracującym zawodowo – mówi.
Influencer jest przekonany, że czas spędzony wspólnie przy książce na pewno zaprocentuje w przyszłości. Pomaga on bowiem budować relacje pomiędzy pokoleniami, a także pozwala się lepiej poznać i zrozumieć.
– To jest jakościowo spędzony czas, prowokuje on bowiem wiele dyskusji, które być może w innej sytuacji w ciągu dnia nie byłyby sprowokowane, bo nie byłoby do tego okazji. My często czytamy przed snem, już przed samym spaniem i ja się cieszę, że mogę wykorzystać ten czas właśnie na czytanie. Dzięki temu na bieżąco budujemy więź z dzieckiem, bo moim zdaniem trzeba ją budować cały czas, nie da się jej nadbudować czy też odbudować po jakimś czasie. Każda chwila spędzona razem powoduje, że dziecko nam ufa, przychodzi do nas z różnymi sprawami i myślę, że to jest megacenne – podkreśla.
Jak zauważa, historie opisane w książkach również doskonale rozwijają wyobraźnię dziecka, kształtują jego spojrzenie na świat i poprawiają sposób komunikowania się.
– Jeżeli coś jest na ekranie, to ja też zawsze zachęcam do tego, że najpierw warto przeczytać tę historię w książce, a dopiero później zobaczyć film. I to mega buduje poczucie wyobrażeń o świecie, tego, jak pewne rzeczy mogą wyglądać i że możemy je sobie przerobić poprzez książkę, a czasami nie mamy takich szans w zwykłym, codziennym życiu – zaznacza influencer.
Łukasz Dominiak namawia więc wszystkich rodziców do tego, by czytali swoim dzieciom i udowodnili, że smartfon, tablet czy konsola do gier nie są żadną konkurencją dla papierowej książki. I choć w obecnych czasach nie jest to proste zadanie, to nie można się poddawać po pierwszym niepowodzeniu.
– Na pewno nie jest łatwo, bo smartfon bombarduje wieloma ciekawymi rzeczami, ale da się. Ale żeby się dało, to trzeba też samemu być żywo tym zainteresowanym i pokazać, że to jest coś fajnego, ciekawego i nie na zasadzie takiej: „Chodź, poczytamy książkę”, tylko też trzeba trochę tym zarazić. Myślę, że entuzjazm w trakcie tego zarażania zawsze pomaga i dzieci chętniej się do tego garną. A później fajnie jest słyszeć: tata podoba mi się, czy możemy jeszcze jeden rozdział? To jest satysfakcjonujące i budujące – dodaje.