Źródło: Universal Music Polska
„Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz w domu” – to prawdopodobnie najczęściej padające słowa na pożegnanie po wspaniałej nocy z ludźmi, których się kocha. Daj mi znać, że wszystko w porządku, bądź bezpieczny, wkrótce porozmawiamy. Jako 24-latek Berre wypowiadał te słowa wielokrotnie, ale na swoim debiutanckim albumie zdecydował się odwrócić scenariusz, mówiąc: „Zadzwonię do ciebie”.
Nazwijmy to jego poszukiwaniem niezależności, sposobem na wzięcie odpowiedzialności bądź domaganiem się swojego czasu i miejsca na świecie. Za sprawą „I’ll Call You When I’m Home” Berre pisze własną historię. To czarująca opowieść o młodym mężczyźnie, odnajdującym swoją drogę w życiu i głęboko się przy tym zakochującym. Czego innego można było spodziewać się po chłopcu z gwiazdami w oczach i głosem, który może przenosić góry?
Berre zaczynał od śpiewania coverów smutnych piosenek na parkingach, ale sporo się od tego czasu zmieniło. Artysta nie jest zwykłą internetową sensacją, ponieważ po pierwszych sukcesach związanych ze śpiewaniem cudzych piosenek, zaczął tworzyć własne utwory, wkładając w nie serce i duszę. – Mogę używać mojej muzyki do wyrażania emocji we właściwy sposób – deklaruje Berre. Nie należy jednak popełniać błędy, szufladkując go jako specjalistę od emocjonalnych ballad. „Say My Name” faktycznie było utworem z tej półki, ale już „Kissing Strangers” i „Thrill Of It All” pokazały, że artysta nie stroni także od mocniejszych piosenek.
Być może zabrzmi to niecodziennie, ale Berre jest idealnym materiałem na byłego chłopaka. – Zawsze chcę pozostać przyjacielem moich -ex. Każdy związek jest częścią mojego życia i nie chciałbym nie móc dzielić wspomnień po nim z drugą osobą – wyjaśnia swoje podejście artysta, który poruszył wątek relacji z byłymi w piosence „Break ‘m All”. Nawiązując do tej myśli, „You’ll End Up Hating Me” jest z kolei opowieścią o tym, czego artysta za wszelką cenę chce uniknąć. – Moje piosenki o rozstaniach mówią dobrych stronach tej drugiej osoby i samego związku. Nie ma w nich nienawiści, chodzi wyłącznie o mój własny ból – przyznaje artysta.
Fenomen Berre jest interesującym zjawiskiem, które bazuje na dwoistości. Jak połączyć ten łobuzerski uśmiech z wytrawnym głosem, oraz słodkim ale przy tym fajnym chłopcem, mającym zacięcie do filozofowania? – Muzyka jest dla mnie sposobem na przepracowywanie zmartwień. Dzięki niej w życiu mogę być entuzjastycznym, zabawnym gościem, którym jestem w rzeczywistości. To co we mnie siedziało, wyjdzie w piosence, a ja dzięki temu mogę mieć wolną głowę, ponieważ nie dręczy mnie to – komentuje artysta. Idąc z Berre na drinka, jego przyjaciele nie usłyszą głębokich emocjonalnych wyznań. – Nie mówię o uczuciach, piszę o nich – wyjaśnia. Na szczęście artysta chętnie dzieli się owocami swojej pracy. – Piszę dla siebie, ale nie śpiewam dla siebie – kwituje.
Mimo iż złamane serce często ułatwia stworzyć oszałamiającą piosenkę, rozstania nie są esencją twórczości Berre. Artysta przywiązuje dużą wagę do zauroczenia i miłości. Resztę opowiada przy pomocy muzyki – Wszystko, co musisz wiedzieć, jest na tej płycie. Po prostu zadzwoń, kiedy będziesz gotowy – podsumowuje muzyk